Anna Maria Staśkiewicz skrzypce
Kamil Staniczek skrzypce
Wojciech Pyrć fortepian
Sinfonia Varsovia – smyczki
Adam Siebers skrzypce, kierownictwo artystyczne
Arvo Pärt Summa na orkiestrę smyczkową (wersja chóralna 1977, oprac. na smyczki 1991) [5’]
Pēteris Vasks Musica dolorosa na orkiestrę smyczkową (1983) [13’]
Arvo Pärt Tabula rasa na dwoje skrzypiec, fortepian preparowany i orkiestrę smyczkową (1977) [25’]
I. Ludus
II. Silentium
Johann Sebastian Bach Contrapunctus XIV z Kunst der Fuge BWV 1080 (ukończ. i oprac. na orkiestrę smyczkową Kalevi Aho, 2012) [15’]
Cisza, która rodzi muzykę
Krzysztof Stefański („Ruch Muzyczny”)
Jak muzyką stworzyć ciszę? Odpowiedź przynosi Silentium – druga część koncertu podwójnego na dwoje skrzypiec, orkiestrę smyczkową i fortepian preparowany Tabula rasa Arvo Pärta (*1935). Mamy tu wprawdzie dźwięki – rozłożone fortepianowe akordy, brzmiące jak dzwony zatopionej katedry; trzy głosy prowadzące tę samą linię melodyczną, choć każdy w swoim tempie; wreszcie głosy ozdabiające, słynne dzwoneczkowe tintinnabuli, dające charakterystyczne wrażenie kołysania – wszystko uporządkowane z niemal matematyczną precyzją. Ale to właśnie tworzy muzykę, w której pierwszym dźwięku zawiera się już ostatni. W tym brzmieniu kryje się cisza.
„Jeśli podejdziesz do ciszy z miłością, możesz dać życie muzyce” – miał stwierdzić Pärt. I wie, co mówi. Aby stworzyć swój charakterystyczny styl, artystycznie zamilkł na długie osiem lat, w trakcie których nie komponował nowych utworów (z wyjątkiem III Symfonii). Gdy wreszcie zabrał głos, to od razu w wielu językach – bo jak inaczej nazwać prawykonanie jednego wieczoru 27 października 1976 aż siedmiu swoich kompozycji, ukazujących szerokie możliwości wypracowanej przez siebie techniki? Nie mniej znaczące jest sąsiedztwo w programie tamtego koncertu XV-wiecznej Mszy L’homme armé Guillaume’a Dufaya. Ograniczenie materiału dźwiękowego do jednej skali, podział na głosy melodyczne i ozdabiające, sięganie po formę kanonu – to wszystko łączyło nowy język muzyczny estońskiego twórcy z muzyką dawną.
Z fascynacji polifonią średniowiecza i renesansu bierze się upodobanie Pärta do ścisłych form, którym podlegają napisane rok później Summa i Tabula rasa. Pierwszy utwór, skomponowany pierwotnie na chór mieszany a cappella, to muzyczne opracowanie liturgicznego Credo, w którym słyszymy 16 wariantów 16-dźwiękowej melodii, ozdabianej głosem tintinnabuli. Daje to jednak łącznie za mało dźwięków, by podpisać pod nie wszystkie sylaby tekstu. Kompozytor prowadzi więc głosy w kanonie: zaczynają żeńskie, dołączają męskie, żeńskie kończą, męskie kontynuują i tak dalej, nierzadko wchodząc lub urywając frazę w połowie słowa. Ta logiczna konstrukcja dobrze przekłada się na inne obsady, stąd nowe opracowania utworu na kwartety różnych instrumentów czy orkiestrę smyczkową. Także Ludus, pierwsza część Tabula rasa, ułożona jest według precyzyjnego schematu. Solowe głosy grają melodie w coraz drobniejszych wartościach, w orkiestrze słychać wznoszący i opadający kanon, a na koniec następuje koda solowego instrumentu z towarzyszeniem fortepianu. Ten wzorzec, wciąż rozbudowywany, stanowi podstawę ośmiu wariacji, wyraźnie rozdzielanych ciszą.
Upodobanie do eufonicznych współbrzmień, prostych melodii i pierwiastka duchowego cechuje też język muzyczny łotewskiego kompozytora Pēterisa Vasksa (*1946), choć w jego dziele Musica dolorosa z 1983 usłyszymy również wpływ Witolda Lutosławskiego, którego twórczość wysoko cenił. Utwór zaczyna się od pojedynczego dźwięku, niemal w ciszy – ale tu przynosi ona niepokój. Proste początkowo współbrzmienia stają się gęstsze, bardziej dysonujące. Dynamika narasta, głosy wspinają się coraz wyżej – aż do kulminacji, w której wszystkie instrumenty w zapętleniu powtarzają kilkudźwiękowe motywy. W pustce następującej po tym krzyku odezwie się przejmujący lament wiolonczeli. Powrót początkowego materiału nie daje ukojenia – zamiast wyciszenia otrzymujemy na koniec ostry akord w wysokim rejestrze. Kompozytor upamiętnił tym dziełem swoją zmarłą siostrę Martę, ale – jak później wspominał – chciał też wyrazić nim beznadzieję schyłku Związku Radzieckiego. Śpiewająca rewolucja lat 1987–1991 niedługo potem przyniosła niepodległość krajom bałtyckim.
A Bach? Warto od niego zacząć, warto też na nim skończyć. Cisza, która zapada po urwanym Contrapunctus XIV ze Sztuki fugi (Die Kunst der Fuge), jest zwykle wymowna. W tym miejscu, jak zanotował w rękopisie jego syn, Carl Philipp Emanuel, śmierć przerwała kompozytorowi pracę nad dziełem. Tym razem utwór zabrzmi w wersji dokończonej przez fińskiego kompozytora Kaleviego Aho (*1949). To raptem jedna z wielu prób rekonstrukcji i odgadnięcia, jak Bachowska myśl mogłaby potoczyć się dalej. Co by było gdyby? Alternatywną historię podsuwa nam też Arvo Pärt w tytule swojego utworu – jednego z wykonanych na słynnym koncercie z 1976 – Wenn Bach Bienen gezüchtet hätte (Gdyby Bach hodował pszczoły).