Odę Do radości (An die Freude) Friedricha Schillera po raz pierwszy poznali w 1786 czytelnicy periodyku „Thalia” poświęconego literaturze, historii, filozofii i polityce. Wydawany z inicjatywy wielkiego poety w Lipsku, skupiał na swoich łamach wiele znakomitych piór epoki. Napisany rok wcześniej poemat był wyrazem przyjaźni i wdzięczności wobec Christiana Gottfrieda Körnera, wpływowego saksońskiego prawnika i wolnomularza, zarazem mecenasa sztuki, który wspierał borykającego się z przeciwnościami losu Schillera. Świadectwem popularności wiersza były powstające na przestrzeni lat jego liczne, często żartobliwe przeróbki. Autor wszakże po kilku latach wyznawał, że stracił wiele młodzieńczego optymizmu i nie zalicza go do swych najlepszych dzieł. Wznowiono go dopiero w 1808, po śmierci poety, w autorskiej rewizji wcześniejszej o kilka lat.
Ludwig van Beethoven wysoko cenił Schillera i mamy świadectwa, że poznał odę niedługo po jej pierwszym wydaniu. Już w 1793 pojawia się plan umuzycznienia wiersza przez młodego kompozytora, nie wiemy jednak, czy do tego wówczas doszło. Zachowała się natomiast z tego czasu skromna kantata na głos z fortepianem Seufzer eines Ungeliebten – Gegenliebe („Westchnienie niekochanego – Miłość odwzajemniona”). Można w niej dostrzec zapowiedź prostej i szlachetnej melodii, która stać się miała tematem sławnego wokalnego finału IX Symfonii d‑moll op. 125. Nim to nastąpiło, Beethoven skomponował niezwykle oryginalną Fantazję c‑moll op. 80 na fortepian, orkiestrę, solistów i chór. Miała stanowić finał długiego, benefisowego koncertu w grudniu 1808, a niezwykłość polegała na ekstrawaganckim połączeniu elementów chóralnej kantaty z koncertem fortepianowym. Fragment wokalny dosłownie cytuje melodię Gegenliebe z nowym tekstem Christopfa Kuffnera. Premiera Fantazji poniosła spektakularną klęskę i utwór na długo popadł w zapomnienie, ale sama idea „wokalnego finału” nie opuszczała Beethovena. Podobnie zresztą jak pomysł umuzycznienia Schillerowskich wersów. Zapewne nie planował jeszcze takiego zakończenia nowej symfonii, gdy w 1817 z Londynu nadeszło zamówienie na dwa takie dzieła dla Philharmonic Society, ale ze szkicowników dokumentujących szczególnie długi i trudny proces twórczy Dziewiątej wynika, że już w kolejnym roku taka idea się pojawiła. Jednak kompozytor miał wiele wątpliwości i ostateczna decyzja o włączeniu środków wokalnych skonkretyzowała się w ostatniej fazie komponowania dzieła.
Główne prace nad nim trwały podczas letnich pobytów w Baden pod Wiedniem 1821–23, a ukończenie nastąpiło w 1824. Premierę monumentalnej, obfitującej w formalne i obsadowe innowacje symfonii 7 maja 1824 w Theater am Kärntnertor przyjęto z entuzjazmem, a sukces powtórzył się niebawem na kolejnych estradach Europy. Zachwyt publiczności nie zawsze podzielali krytycy, przytłoczeni ogromem założenia i skalą innowacji burzących dotychczasowe gatunkowe normy. Także koncepcja kantatowego finału budziła kontrowersje i nie brakowało głosów uznających ją wręcz za pretensjonalną. Podobne wątpliwości towarzyszyły jednak wielu Beethovenowskim premierom – za ekstrawagancję krytykowano też późne sonaty i kwartety, Trzecią i Piątą, nie wszystkich zachwyciła programowość Szóstej... Sława ostatniej z symfonii (zachowały się tylko wstępne szkice planowanej Dziesiątej) rosnąć miała w kolejnych pokoleniach – jak wiele innych dzieł Beethovena, także ją wielbili romantycy, a wokalny finał dawał okazję popisu mnogim chórom, gdyż dzieło to stawia śpiewakom duże wymagania, nie szczędząc bardzo wysokich pozycji i forsownej dynamiki.
Pełna patosu i optymizmu oda Schillera doczekała się wielu opracowań muzycznych (Beethovena wyprzedzili m.in. Zelter, Reichardt, Zumsteeg, Schubert, później we włoskim przekładzie ujął ją Mascagni, w rosyjskim – Czajkowski), ale tylko to autorstwa ostatniego z klasyków zyskało wielką sławę, popularność i rozpoznawalność. Zaczęło też z czasem żyć własnym życiem – dyskutowano, czy pierwotnym zamiarem poety nie był tytuł An die Freiheit („Do wolności”). Niekiedy więc w wykonaniach podmieniano słowo „radość” na „wolność” – tak uczynił Leonard Bernstein podczas pamiętnego koncertu w Boże Narodzenie 1989 po upadku muru berlińskiego. Ogromny międzynarodowy zespół wykonał wówczas Dziewiątą w historycznym Schauspielhaus w Berlinie, tłumy słuchały też transmisji na placu Gendarmenmarkt pod pomnikiem Schillera... Wolność – zamiast radości – opiewano też podczas wykonań Dziewiątej przez Ukrainian Freedom Orchestra w ramach tournée po Europie i Stanach Zjednoczonych w lipcu i sierpniu 2023, gdy słowa Schillera zabrzmiały w ukraińskim przekładzie.
Idea powszechnego braterstwa – „Alle Menschen werden Brüder” („Wszyscy ludzie będą braćmi”) – była zawsze bliska kompozytorowi. I choć słowa „Rettung von Tirannenketten” („wyzwolenie z tyrańskich kajdan”) usunięte przez Schillera na kilka lat przed śmiercią, nie zostały opracowane przez kompozytora, to wiemy, że nosił on w sobie silne umiłowanie wolności i sprzeciw wobec tyranii. Świadectwem tego są liczne relacje o nim, listy, a także dzieła – jak Egmont, Coriolan, Fidelio... Beethovenowską Odę wykonywano więc w różnych ujęciach jako samodzielny utwór – pieśń sławiącą uniwersalne, humanitarne i równościowe przesłanie. Rozbrzmiewa ona podczas uroczystości radosnych (np. jako hymn otwarcia Mistrzostw Europy w piłce nożnej UEFA), jak i w momentach dramatycznych, stanowiąc znak jedności i solidarności wobec zła. Z tą intencją słuchano jej podczas demonstracji przeciw represjom reżimu Pinocheta w Chile czy na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie tuż przed masakrą protestujących studentów. Muzyka Ody wiedzie też swój żywot oficjalny jako hymn Unii Europejskiej od 1985, a wcześniej – od 1972 – jako hymn Rady Europy. Pomysł takiego jej użycia zaproponował już w 1955 jeden z autorów koncepcji zjednoczenia kontynentu, Richard Coudenhove-Kalergi. Wówczas kontrowersje wzbudzał jednak tekst – nie jego przesłanie, ale kwestia wyboru języka, uznano bowiem że ani niemiecki oryginał, ani żadne z tłumaczeń nie powinno stanowić „kanonicznej” wersji, a użycie przekładów na wszystkie języki wspólnoty byłoby bardzo trudne. Zdecydowano więc, że hymnem pozostanie wersja instrumentalna Ody, która „wyraża europejskie ideały wolności, pokoju i solidarności w uniwersalnym języku, jakim jest muzyka”, a jej przysposobienie do tej roli powierzono Herbertowi von Karajanowi. Stała się odtąd jednym z unijnych symboli wraz z kręgiem złotych gwiazd na błękitnej fladze i mottem „Zjednoczona w różnorodności”.
– Piotr Maculewicz