Sinfonia Varsovia
Jerzy Maksymiuk conductor
Jacek Hawryluk host
Tadeusz Baird Colas Breugnon. Suite in Old Style for Strings and Flute
Béla Bartók Divertimento for String Orchestra
Wojciech Kilar Orawa
Włoskie słowo divertimento oznacza zabawę i rozrywkę. Gdy pojawia się w kontekście tzw. muzyki poważnej, kieruje nasze myśli w stronę okresu klasycyzmu i najsłynniejszego utworu tego gatunku, czyli Eine kleine Nachtmusik Mozarta. W czasach Wolfganga Amadeusza tego rodzaju kompozycje zaliczano do muzyki popularnej, dziś słuchamy ich – nierzadko z namaszczeniem – podczas koncertów. Konwenans i utrwalone zasady obowiązujące w filharmonicznym życiu niekiedy utrudniają dotarcie do istoty muzyki, która nie zawsze jest aż tak poważna, jak by się nam mogło wydawać.
Suita Colas Breugnon (1951) Tadeusza Bairda powstała na kanwie muzyki użytkowej, pisanej do słuchowiska radiowego na podstawie powieści Romaina Rollanda. Wyrazista postać głównego bohatera zainspirowała jednego z najważniejszych polskich kompozytorów II połowy XX wieku do zabawy z muzyką przeszłości. Sześcioczęściowa suita na orkiestrę smyczkową i flet zawiera nawiązania do muzyki renesansowej, barokowej i klasycznej, i paradoksalnie należy do najczęściej wykonywanych kompozycji Bairda, który przecież znakomicie operował nowoczesnymi technikami kompozytorskimi i był jednym z założycieli festiwalu Warszawska Jesień.
Divertimento Béli Bartóka także niesie ze sobą bardzo pogodny nastrój. Ta pełna mistrzowskiej równowagi partytura powstała w ciągu zaledwie dwóch letnich tygodni 1939 roku w Szwajcarii, na zamówienie wielkiego impresaria Paula Sachera. W polskim słuchaczu pierwsze jej takty mogą budzić skojarzenia z twórczością Wojciecha Kilara. I słusznie, bo przecież dla polskiego kompozytora Bartók był bardzo ważnym twórcą. Gdy powstawało Divertimento Kilar miał zaledwie 6 lat, ale już w 1957 roku złożył Bartókowi i Węgrom hołd w postaci Ody na skrzypce solo i zespół instrumentalny Béla Bartók in memoriam.
Koncert zwieńczy jednak inna kompozycja, jego przebojowa Orawa (1986). Niezwykle wymagająca dla orkiestry, swoją błyskotliwością i misternie budowaną dramaturgią daje słuchaczom czystą radość. Czyżby było w tym coś niestosownego?
Agata Kwiecińska